Wojna a rozwój chirurgii plastycznej

Wojna a rozwój chirurgii plastycznej

Obecnie operacje plastyczne kojarzą nam się głównie z fanaberiami gwiazd, które chciałyby stać się jeszcze szczuplejsze, jeszcze jędrniejsze i jeszcze bardziej doskonałe niż przeciętny człowiek. Na tego typu zabiegi stać niewielu, gdyż przeciętny śmiertelnik musiałby przez pewien czas odmawiać sobie innych rzeczy tylko po to, aby poprawić to i owo. Jak się jednak okazuje, biznes ten ma się świetnie i to nie tylko w rejonach, gdzie mieszkają sami bogacze. Wracając jednak do tematu, mogłoby się wydawać, że to ludzka próżność stałą się głównym bodźcem do wynalezienia sposobów na udoskonalenie ludzkiego ciała. Wręcz przeciwnie – można powiedzieć, że to podczas wojny potrzeba ta stawała się coraz silniejsza, poza tym dawała ona okazję amatorom chirurgii plastycznej do zdobycia pewnego rodzaju doświadczenia na tym polu. Jak wiemy, na froncie nie jest lekko, żołnierze nie rzadko tracili różne części ciała, wracali ze zmasakrowanymi twarzami. Z okazji skorzystał niejaki Sir Harold Gillies, który to zdecydował się ze swoim kuzynem na założenie Klubu Królika Doświadczalnego. Działalność klubu polegała na „naprawianiu zepsutych” części ciała żołnierzy. Oczywiście nie jest to jedyny powód, jednak wojna miała największy wpływ chociażby na możliwość sprawdzenia w praktyce tego, jak przeprowadzać tego rodzaju zabiegi. Można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że gdyby nie wojny, bardzo możliwe, że chirurgia plastyczna byłaby obecnie jeszcze w powijakach.